Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona Waszą reakcją na ostatni wpis Organizacja przede wszystkim! Przyznam
się szczerze, że nie spodziewałam się takiego odzewu! Lecz, ponieważ
widzę, że przypadła Wam ta tematyka do gustu, z pewnością pojawi się
jeszcze kilka innych postów. Natomiast dzisiaj, chcę się z Wami
podzielić kilkoma zdaniami na temat szczotki Tangle Teezer. Mam ją już
nieco ponad dwa lata i to odpowiedni czas, bym mogła coś na jej temat
opowiedzieć.
Przede wszystkim? Czy to rzeczywiście taki hit?
TAK,
dla mnie Tangle Teezer to "wynalazek-cud". Moje włosy, przy nie
odpowiedniej pielęgnacji wyglądają jak stóg siana, a ja sama jakby mnie
piorun trzasnął. Włosy przetłuszczone przy skórze głowy, ale
jednocześnie suche i łamliwe. Momentalnie się kołtunią, wypadają
garściami, a rozczesanie ich to nie lada wyzwanie.
Przerobiłam
już kilka szczotek. Od grzebieni z szerokim rozstawieniem zębów, przez
zwykłe plastikowe szczotki, aż po te z naturalnego włosia dzika. Żadna
nie zdawała egzaminu. I wtedy pojawił się wielki BOOM na TT. Przyznaję,
kiedy pierwszy raz spojrzałam na cenę (a wtedy oryginały oscylowały w
granicach 50zł), byłam lekko przerażona. TYLE kasy za kawałek plastiku?!
Jednak ja - jak to ja - zaryzykowałam. I wiecie co?
To była jedna z najlepszych decyzji.
Zdecydowałam
się na wersję Original Blueberry Pop - kolorki mi spasowały bardziej,
niż słoneczna żółć czy mroczna czerń. Już po otwarciu opakowania, od
razu zauważyłam, że szczotka idealnie leży w ręce. Oczywiście, zdarzyło
mi się ją kilkakrotnie upuścić - czy to z powodu porannego pośpiechu,
czy też z powodu śliskich od odżywki rąk. Jednak każdy z wypadków
przeżyła, co najciekawsze, bez najmniejszego zarysowania! Wytrzymałość
10/10.
A
działanie? Pierwsza rzecz na którą zwróciłam uwagę to brak puszenia się
włosów. Elektryzacja? Od kiedy używam TT - słowo nie występuje w moim
słowniku. Ogromny plus za delikatność szczotki - największe kołtuny są
na przegranej pozycji przy tym wynalazku - szczotka gładko sunie po
włosach, nie szarpie i nie wyrywa ich - wypadają tylko te osłabione.
Pukle przy regularnym stosowaniu nabierają fantastycznego blasku, a ich
kondycja zmienia się na plus. Dodatkowo szczotka przyjemnie masuje skórę
głowy, co zdecydowania przyspiesza porost włosów (zauważalna różnica
już po 4-5 miesiącach użytkowania).
Obecnie
ząbki są już lekko powyginane przy brzegach - efekt 2 lat codziennego
użytkowania. Ale jeszcze mini trochę czasu nim ją wymienię - swoją rolę
nadal spełnia na +6. W najbliższym czasie raczej zdecyduję się na zakup
jej mniejszej siostrzanej wersji compact. Może Mikołaj w nagrodę za
bycie cały rok grzeczną mi taką podaruje? :)
Ja uwielbiam swoją TT! Jest ze mną 8 miesięcy i nadal jest w świetnym stanie. :)
OdpowiedzUsuńZawsze używam po umyciu głowy. Żaden koltun nie ma z nią szans! :D
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, ze jest naprawdę taka dobra. hmmm, może sprawie sobie pod choinkę :)
OdpowiedzUsuńmonsv.blogspot.com