Witajcie!
Mamy wakacje, a w związku z tym - więcej wolnego czasu. Postanowiłam go wykorzystać na zrobienie zdjęć oraz napisanie kolejnego posta. Co tym razem? Na celowniku moja codzienna pielęgnacja cery! Ogólnie rzecz biorąc, nie należy ona do najłatwiejszych - jest to typowa cera mieszana ze skłonnościami do niedoskonałości, czyli inaczej mówiąc pryszcze nie są mi obce. W kulminacyjnym stadium musiałam się po pomoc udać aż do dermatologa, ale już po tygodniu widziałam poprawę. A jak pielęgnacja wygląda teraz? Wszystko na ten temat znajdziecie poniżej!
Najważniejszy i niezastąpiony! Przed wami "Czysta Skóra 3w1" Garniera. Używam go odkąd tylko wyszedł na rynek. Cena jest nie wysoka (ok.13zł/150ml) , a produkt bardzo wydajny i co najważniejsze efektywny. Idealnie oczyszcza cerę jednocześnie delikatnie ją peelingując, a jako maseczka świetnie matuje. U mnie w użyciu dwa razy dziennie - rano i wieczorem. Zazwyczaj dłońmi, czasem sobie pomagam szczoteczką do oczyszczania twarzy "For your beauty" (cena ok. 9zł w Rossmanie).
Następnie tonik, aby przywrócić skórze naturalne pH, naturalnie z tej samej serii. Co w nim uwielbiam? To jak natychmiastowo zwęża rozszerzone pory. Początkowo zapach bardzo mi przeszkadzał - przypominał zapach antybiotyku. Po kilku dniach stosowania przyzwyczaiłam się i nie zwracam na niego uwagi. Cena ok. 15zł/200ml.
Zaś do demakijażu płyn micelarny, również z Garniera (18zł/400 ml), który uwielbiam, jednak ma równie godnego sobie przeciwnika, a nawet lepszego - beztłuszczowy płyn amerykańskiej firmy Mary Kay zmywający nawet wodoodporny makijaż. Niestety jest dużo droższy (79zł/110ml) i używamy z mamą na spółkę tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Następnie coś bez czego się nie obejdę. Mogę wyjść z domu nieuczesana, nieumalowana, z nie wytuszowanymi rzęsami, a nawet spóźnić się, ale nawilżanie cery to dla mnie podstawa. Jeśli czytałyście wcześniejszy post Projekt Denko #1 na pewno zauważyłyście że nie znalazłam jeszcze kremu idealnego. Ciągle szukam i próbuję kolejnych. Obecnie testuję krem-żel z Kolastyny "Energy touch - moc świeżości". Zapach cudownie owocowy - obłędny! A działanie? Natychmiastowo odczuwalne nawilżenie i co równie ważne - ewidentnie widoczne i długo utrzymujące się zmatowienie cery . Póki co, najlepszy jaki do tej pory miałam okazję używać.
Jeśli naskórek jest gruby i są widoczne suche skórki robię sobie szybki peeling. Pomagają mi w tym produkty Joanny - peelingi wygładzające. Najbardziej lubię te o zapachu truskawek, ale nie odmawiam sobie czasem i grejpfruta.
Na specjalne okazje czeka zawsze balsam z peelingiem firmy Eveline "Argan i Vanilla". Jego skład mnie zachwyca: ekstrakt z miodu, ekstrakt z wanilii, urea, kwas hialuronowy, masło shea, ekstrakt z dzikiej róży, ekstrakt z cytryny i lukrecji, ekstrakt z aloesu i kakaowca, witamina E i olejki: arganowy, sojowy i ze słodkich migdałów. Brzmi bosko, prawda? I tak też jest!
Sięgam też po maseczki w zależności od potrzeb. Jeśli chcę idealnie oczyścić pory niezastąpiona jest maseczka typu "peel-off" firmy Rival de Loop. Pachnie dość przyjemnie, jak dla mnie męskimi perfumami. Przy nakładaniu wyczuwalny jest zapach alkoholu (obecny w składzie), który jednak szybko się ulatnia. W zamian za to mam PERFEKCYJNIE oczyszczoną cerę. Natomiast jeśli mam ochotę na domowe SPA i poprawę humoru w ruch idzie maseczka odżywcza "Truskawka i wanilia". Rezultaty widoczne na skórze? Brak. Ale ładnie pachnie ;)
A co w przypadku nagłej nieprzyjemniej niespodzianki w postaci pryszcza? Ratuje mnie żel "Differine". Jest to lek na receptę. Po 3-4 użyciach problem mam z głowy... a właściwie twarzy :)
I to by było na tyle. Sporo kosmetyków, ale warto o siebie dbać, bo cera to nasza wizytówka! Tak samo jak dłonie, ale to już temat na inny wpis :)
Grażka